Kiedy w 2009 r. Angela Merkel wieszczyła na Targach Samochodowych rychłą rewolucje w motoryzacji – i stopniowe pożegnanie silników spalinowych na rzecz pojazdów elektrycznych – zakładała, że potrzeba do tego minimum pokolenia. Myliła się. I to bardzo.
Międzynarodowa Agencja Energetyki zakłada, że za kilkanaście lat zdecydowaną większość samochodów na świecie tworzyć będą auta hybrydowe i elektryczne. Sprzyja temu polityka rządowa w Europie. Francja przeznaczyła ponad 2 mld euro na stacje zasilania elektrycznego, co ma przełożyć się na aż milion przeznaczonych do tego miejsc. Co więcej – kraj wchodzi w etap, w którym nowostawiane budynki powinny mieć, jako jedną z instalacji, źródło napięcia dla ładowania aut.
Wielkie wydatki francuskie są i tak skromne w porównaniu do tego, jak bardzo w auta elektryczne inwestuje się w Stanach Zjednoczonych. I to właśnie polityka największego mocarstwa świata jest trampoliną do sukcesu modeli Tesli.
Tesla Motors w 2010 r. otrzymało rządową pożyczkę na niespełna 0,5 mld dolarów – tylko z myślą o stworzeniu fabryki, w której można było tworzyć model S. Sedany to przyszłość, wariant idealnie wpisujący się w oczekiwania milionów odbiorców na całym świecie – pod warunkiem, że uwierzą, iż aut elektryczne nie oznacza gorszego niż spalinowe.
Współtwórca Tesli, Elon Musk, dobitnie pokazuje, że nie. Wręcz symbolicznie zmienił swoją flotę samochodową, pozbył się efektownych maszyn paliwożernych, z zapewnie niemałym sentymentem sprzedał McLarena, na którego chuchał i dmuchał. A wszystko to, by jeździć Teslą.
Gdy spotkał się z ironią, głosami, iż to kiepska autopromocja, potrzebował chwili, by zamknąć usta niedowiarkom. Wystarczyło, że wsiadł do modelu sportowego Tesli – Roadster Sport – i udowodnił, że prędkość 100 km/ godz. Może osiągnąć już w około cztery sekundy. Jej parametry ogólnie są niezwykłe – maksymalna prędkość do 210 km/ godz., zasięg w zależności od zużycia sięga nawet 480 km.
Dla zwykłych śmiertelników – jakże to brzmi w przypadku auta o spore ekskluzywności i wyjątkowości – przeznaczona kiedyś w przyszłości ma być Tesla Model S. Dziś to maszyna odległa niczym kosmos, o cenie godnej całej floty samochodowej. Wydatek około 300 tys. zł na samochód elektryczny wydaje się być wyjątkowym eksperymentem. Czy jednak rzeczywiście?
Tesla to auto bezobsługowe. Nie wymaga serwisowania wzorowanego na typowych samochodach benzynowych czy z napędem Diesla. Nie potrzebuje wymian, odwiedzin w warsztatach, analizowania czy już nadszedł czas wymiany oleju. Jedyne czego chce to prąd.
A ten okazuje się być zaskakująco tani w porównaniu do eksploatacji aut standardowych. Ogólnoświatowa polityka proekologiczna powoduje, że modele Tesli S można ładować bezpłatnie. Ewentualne zrobienie tego w domu nie jest obciążeniem budżetowym – szacuje się, że eksploatacja samochodu elektrycznego to zaledwie 10 proc. wydatków, jakie ponosi się na paliwo w tradycyjnym rozwiązaniu.
Badania, jakie przed kilkoma laty Nissan przeprowadził w krajach Europy Zachodniej wykazały ciekawą skłonność kontynentalnych kierowców – ponieważ w dni powszednie aż 80 proc. z nich nie pokonuje dziennie więcej niż 100 km, byliby skłonni korzystać z samochodu elektrycznego. W weekendy ufają jednak już typowej technologii. Choć i to się zmienia.
Tesla okazuje się więc autem, które nie jest narażone na poważne awarie. Mile postrzegają ją wielcy tego świata, co może przekładać się na atrakcyjne dofinansowania – kolejne rządy wskazują, że ekologiczne auta stanowią przyszłość globalnego transportu. Tesla obala również mit, że nie sprawdzi się w przypadku dalszych tras. Bez problemu pokonuje do pół tysiąca kilometrów, a coraz większe możliwości ładowania powodują, że w przyszłości będzie realną alternatywą dla aut standardowych. Pod kilkoma warunkami – ceny dostępnej dla użytkowników oraz zaufania, iż auto na prąd też pozwoli czuć się na drodze w pełni swobodnie.
Jak na tym tle wygląda Polska? Na 1.2 mln samochodów rejestrowanych co roku w naszym kraju, elektryczne to 0,02 proc. Niewiele. Jednak Tesla na dobre wbija się do świadomości kierowców – części zamienne można już kupować w Internecie, w planach jest sieć dystrybucji nowych elementów. Rośnie też społeczność internetowa skupiona nie tylko wokół projektu Tesli, ale i mody na samochodową ekologię.
DRS PR – agencja kontent marketingu – pokazuje w świecie motoryzacji wszystko to, co najciekawsze, niebanalne, intrygujące miliony ludzi na całym świecie. Wiemy, że realia czterech kółek to nie tylko sama technologia, ale globalne zjawisko. A my pokazujemy je łącząc oba światy – zarówno od strony technicznej jak i socjologicznego fenomenu. Możemy pisać również dla Twojej firmy – skontaktuj się z nami.
Comments are closed.