Proste, nieskomplikowane – i zawsze okraszone dużą dozą humoru – animacje staja się niekwestionowanym hitem internetu. A Google już widzi, jak można wdrożyć się w środowisku biznesowym.
150 mln użytkowników – taka statystyka w sieciowym środowisku musi robić wrażenie. Tyle osób przyciąga Giphy – serwis, który jest kuźnią przedziwnych kreacji pokazujących, co może powstać z kilku ujęć oraz ludzkiej fantazji.
Historia ruchomych obrazków bynajmniej nie jest nowa. Koncepcja powstała – aż trudno w to uwierzyć – niespełna 30 lat temu. Coraz bardziej ewoluowała w stronę komediową, lekką, bardziej ironiczną niż poważną. I dzięki temu tak bardzo popularne GIF-y pokonały internet.
Giphy umożliwiają korzystanie z rosnącej bazy obrazków oraz tworzenie nowych, które można do woli wykorzystywać na własnych platformach społecznościowych. A ponieważ Facebook i twitter charakterystyczny dla gifów luz i swobodę cenią ponad wszystko, formuła coraz bardziej postrzegana jest w kategoriach stricte biznesowych.
Na razie biznes na animacjach robią sami twórcy serwisu. Wyceniana jest już na 300 mln dolarów. Twórcy chcą, by była niczym swoista wyszukiwarka, animacyjny Google oferujący ironiczną, precyzyjną, humorystyczną odpowiedź na każde pytanie, jakie znajduje się w sieci. Ten mechanizm znają wszyscy użytkownicy internetu: najtęższe dyskusje kończą memy, największe napięcie rozładowuje w sieci odpowiedź nie słowna, ale w formie obrazu.
Giphy chce iść dalej – tak, by na pytanie o konkretną markę w sieci pojawiał się firmowy GIF prezentujący jej produkty. Tak więc, jeśli użytkownik szukać będzie wiadomości o znanej restauracji, trafi na zabawną animację pokazującej sedno jej działalności.
Giphy chce iść też w stronę integracji, łączenia się z innymi formatami. Ma być obecny wszędzie: od mediów społecznościowych po e-maile. Slack, popularne narzędzie do pracy grupowej – dla wielu: alternatywa do typowych komunikatorów quasi-pracowniczych – nie pozwala na reklamy, ale akceptuje GIF-y. W ten sposób udaje się przemycić treści nawet tam, gdzie istnieje na nie teoretyczne embargo.
Content, esencja internetowego marketingu, ma dzięki gifom nabierać nowego znaczenia. Liczyć będzie się nie tylko efektowność zdjęć oraz filmów, ważne staje się nie tylko słowo pisane. Kluczem w przyszłości może być reklamowe przymrużenie oka skondensowane w krótkiej kilkusekundowej formie GIF-a.
Comments are closed.