Branded content, corporate publishing, marketing treści – jakkolwiek określić wszystko to, co dzieje się w sferze firmowego wizerunku w sieci, sprowadza się to jednego: tworzenia materiałów, które zaangażują społeczność.
Kiedy w latach 80. Yankelovich, znana firma zajmująca się badaniem rynku, przeanalizowała ilość komunikatów marketingowych, które docierają codziennie do przeciętnego człowieka, wynik musiał robić wrażenie. Dobowe nasycenie przekraczało 2 tys. przekazów! Wtedy wynik ten przyjmowano z niedowierzaniem. Dziś zapewnie również – tylko z innych względów. Obecnie do świadomości przeciętnego użytkownika mediów – od tradycyjnych po elektroniczne – trafiać może nawet 5 tys. różnorodnych form przekazu dziennie.
Tendencja marketingowa jest aż nadto widoczna: informacje produktowe, sugestie usług – wszystko to trafia do użytkowników wszelkimi kanałami dostępu. Gazety eksponują drukowane reklamy lub sięgają po artykuły sponsorowane, kanały telewizyjne nasycają świadomość ofertami setek producentów. A Internet nachalnie przypomina o wyskakującym okienku z najnowszą promocją.
Jak odnaleźć się w zalewie informacji? Badania konsumencie pokazują, że użytkownicy – niezależnie od typu mediów – oczekują jednego: skutecznego przesiewu sugestii, większej kontroli nad tym, co trafia do świadomości. Selekcja – to słowo-klucz w dzisiejszym marketingu.
Jak wygląda to na tle zabiegów stricte contentowych? Marketing treści pomaga dotrzeć do ludzi poszukujących informacji, rozrywki, pomocy, jakiejkolwiek sugestii. Jego skuteczność uzależniona jest od jakości, skondensowania przekazu. Jego rozdrabnianie nie przynosi efektów. Kreatywne budowanie platformy wiedzy – już tak.
Przykłady pochodzą od największych światowych marek. L’Oreal uruchomił serwis makeup.com – serwis, który kompleksowo opisuje najnowsze trendy mody, stylu i urody. Nie jest stricte reklamowy, nie zarzuca odbiorcy komunikatami o przewadze produktów L’Oreal nad konkurencją. Bardziej intryguje, buduje jej wizerunek ekspercki, nie wymagający nadmiernej ekspozycji. Red Bull postawił na podobne rozwiązanie w przypadku swojego Red Bulletin. Magazyn koncentruje się na wysokojakościowym sporcie, formach ekstremalnych doznań – jednak bez epatowania logotypami Red Bull. Ma być treściwie, ciekawie, kusząco – nie zaś lukrowato. Tak, jak od lat robi to Michelin – jego słynny przewodnik nie rozpływa się nad zaletami nowej generacji opon, ale jest intrygującym zestawieniem wszystkiego tego, co warte uwagi podczas dalekiej podróży. Oczywiście przeprowadzonej na ogumieniu tego znanego producenta – ale o tym cicho, sza.
Serwisy oparte ograniczone dziś do formuły „kup mnie” są skazane na porażkę. Nie generują zainteresowania – raczej niechęć. Do potencjalnego klienta trafi produkt, co do którego ma pełnię zaufania. A tę budować można wyłącznie wysokojakościowym marketingiem treści, który nie będzie zwykłą formułką reklamową.
Chcesz, by Twoja firma zaskoczyła Klientów nasyconą treścią gazetą internetową, która przedstawia branżę i jej ofertę, ale w sposób subtelny i daleki od typowej reklamy? Skontaktuj się z DRS PR – mamy dla ciebie intrygującą propozycję.
Comments are closed.